Przychodze do szkoly(20 czerwiec roku x.),jak zwykle wesoly.Odwaznie i meznie-gdyz jestem nieprzygotowany-a jednak przyszedlem,by nie zejsc ponizej 100% frekfencji.Zawsze bylem przygotowany na przynajmniej 3.Uwierzcie mi!.Dzis wyjatkowo-jestem nieprzygotowany-mimo iz 20 osob z 30-osobowej klasy bylo juz odpytanych.Ale pech,przeciez to nie 13-ego,piatek,a jednak 5-ciu stchorzylo,nie przyszlo.
Zawsze polonicha pyta 2-och,gora 3-ech.Jest szansa,niewielka ale jest,ze nie zapyta dzis mnie.
Lubi sie bawic-dzis dwie dziewczynki,dwoch chlopcow albo parka.Jak chlopcy albo parka to narka.Bo z calej dzielnej piatki tylko ja i Henio-chlopcy ktorzy przyszli.Czasem bawi sie w dni miesiaca-jest czerwiec,a ja wdzienniku nr 30.W tym jej paragrafie-jeszcze grudzien,styczen i luty to byly moje w rekawie jakies atuty.Czasem pyta kto jest chetny-moze dziewczyny o tym przesadza,cicho mysle.Choc watpie,bo nie sa kamikadze,z WF-maja szostki,z polskiego za bardzo sobie nie radza.A poza tym rzadko kto sie sam zglasza.Czy umie czy nie umie.Bo wyjdzie na lizusa albo prymasa.
I duzo takich metod jej bylo-jednak na chwile obecna szkoda o nich pisac,bo juz sie wykluczyly.Tak jak 30 lutego,a nawet,ze w tym nieprzestepnym 29.
I masz jak piacha w twarz-zapraszam do odpowiedzi,Jozia K.
Wtedy co bylo robic,juz koniec roku,z matematyki szostka,z WF zwolniony.Reszta na 3,4,5 tylko zachowanie i ten cholerny polski.Wiec w placz,ze sie uczylem-szlocham.A pani-nauczyc a uczyc to roznica.Miala cholera racje.No to,ze zapomnialem,bo trema.A ona-na treme-wytlumaczenia nie ma!-Poczekam chwile,nie denerwuj sie,otrzyj nosek,przetrzyj lzy,sobie przypomnisz.No nie placz,skup sie,skoncentruj.
Ja caly czerwony,placze,szlocham,jak niemowle,ktoremu zabrano smoczek.Albo zabroniono sie bawic z kolegami w piaskownicy,Badz niepozwolono ogladac cartoon network.
Niewazne!Czy to wazne.Grunt,ze zwyciestwo postawilem na prawde-Plosze pani,tata mnie zbije!I jest!Moze i rura,ktorej nie lubilem.Ale serce matczyne miala-Dobra Juziu,tylko zeby to byl ostatni raz.Dwujke masz i nie placz.Ale tez obiecaj,ze nie bedziesz bil dziewczynek,zwierzatek,mlodszych,slabszych chlopcow ani tych biednych przedszkolakow.I z zachowania dwuje tez masz.Dobra?.
-Powiedzialem,ze dobra.I plakalem jeszcze bardziej-tez na prawde-tylko,ze tym razem dlatego,ze sklamalem.No ale coz.Bylo to klamstwo w dobrej wierze-nieprawdaz?!Wiec-Why not?
Mialem z nia pozniej porozmawiac,przeprosic ze sklamalem.Na poczatku sie balem.Ale caly czas o tym myslalem.Bylo mi wstyd.Probowalem listownie(wg.mnie jest latwiej i bezpieczniej).Ale dlugopis potargalby kartke.Bylo to niemozliwe.Pozniej przychodzilem pod jej dom.I to wiele razy.Jednak jezyk sztywnial.Sucho w gardle.Tak jak wtedy,w tej klasie
Ale przeciez nikogo nie bylo-tylko ona i ja.A jednak wstyd.Nie to,ze duma.Tylko to,ze jej obiacalem.Wtedy sie nawet nie zastanawialem,ze sklamie.Zalezalo mi tylko zeby mnie nie udupila z polskiego albo zachowania.Roku szkoda.W domu manto.I jakbym poszedl dalej,na dobre studia-przeciez jak sie nie ma chodow,ani za wiele w kiermanie.W dekielku tez.A przeciez docenci z uniwerku spytaliby-czemu na studia w wieku 20 a nie 19 lat.Niewazne!
Wazne jest to,ze zdalem LO z matura,skonczylem studia,na kierunku medycznym w Gdansku.Jestem jednym z lepszych lekarzy.Jezdze najnowszym 7BMW-u.Kasy mam wbrud.
Ale martwi mnie najbardziej to,ze sie nie zmienilem.To znaczy zmienilem sie.Chodzi mi o to,ze nie przeprosilem tej jedzy od polskiego,tej jedzy o golebim,matczynym sercu.
A teraz jest juz to niemozliwe.
Ja-ojciec-niedlugo juz moze dziadek.
Ale i tak do tej pory mysle o niej.Chcialbym jej zlozyc chociaz kwiaty na grobie,pomodlic sie i przeprosic za te drugie lzy.Ale nie wiem gdzie ja pochowano.Zapomnialem nazwiska.A imie piekne-wciaz pamietam-pani Katarzyna!
Za pierwsze lzy,chyba nie musze zalowac.Przeciez w kazdy rok szla do niej niejedna krowa,niejeden kon,kurczaki jajko.....plody rolne.
Bo mysmy biedni,ze wsi byli ale honorowi.Ojciec moj chrzestny-gospodarke mial,niczym dawny ''gbur''.Lawnikiem nawet byl-to jak na te czasy-to byl wielki zaszczyt dla rodzicow poprosic go i ze nie odmowil za bycie moim chrzestnym.
Drugi ''wujek''(tez niespokrewniony,lecz bardzo bliski przyjaciel rodzicow) byl policjantem(wtedy milicjantem-niewazne.)-to tez niebylo byle co jak na te czasy.Jednak nie chwalilem sie tym przed kolegami i nauczycielkami,by podbic sobie prestiz.
Zreszta i tak by to za wiele niepomoglo.
Bo.
-niech jej ziemia lekka bedzie-tez nie byla bogata-ale lapowki nie wziela by za zadne skarby,nawet od Prezydenta.
''Wygralem'' tylko niechcacy,ze miala matczyne serce.Takie miala zasady-nic poza tym.
Mam tylko cicha nadzieje,ze mimo iz nigdy jej za to nie przeprosilem.to zrozumiala bez slow.
A moze jeszcze bedzie okazja.
Do zobaczenia Pani Katarzyno.
