a przybyłam nie całkiem znienacka,
nie dotknęłam ni razu stopą lewą czy prawą
gruntu namacalnie w końcu –
przybyłam tak, jak gdyby czujność
rozpoznała się
w odbiciu świata żywego w formy
po raz pierwszy
definicje nie zostały zakwalifikowane do pojmowalnych
ponad wiedzę o tym i o tamtym, w obliczu świata
wspólne źrenice, rozebrane do ostatniej iluzji
w nadbrzeżnych, w brzozowych
w opadach i przenikających niteczkach
w szumie i śpiewie jesiennym
w wyznaniu i powodzi
świeżość zarumieniła twarz życiem
jesteśmy spełnieniem naszych!
owoce dojrzewają jak myśli po cichu, od środka
w koszu wymownych gestów drżącej natury
i rozkosz w spojrzeniu, pomimo, że dzień ubrany
pomimo, że było i będzie
natchniona obecnością
jest przestrzeń