Dla jednych to codzienność...dom, rodzina, praca...
Dla innych zaś ciągła udręka...
...walka z tymi,którzy twierdzą,że znają znaczenie słowa "miłość"...
Niekiedy nawet walka ze samym sobą...ze swymi słabościami...
Ci, którzy chcą wygrać tę bitwę,często dźwigają ogromny krzyż...
Nie raz upadają pod jego ciężarem,lecz zawsze znajdą siłę aby się podnieść...
Siłę,która z dnia na dzień pozwala im żyć.
Jednak co gdy tej siły w Nas braknie...?
Szukamy pocieszenia u Boga...?
A może przeglądamy na oczy i staramy cieszyć się z tego co mamy...?
Nie zawsze...
Część z Nas poddaje się, jak ten motyl, który właśnie wpadł wprost w pajęczą sieć.
Mając całe życie przed sobą-rezygnujemy z Niego...
Nie chcemy przyjąć tego daru od Boga jakim jest życie.
Ale dlaczego...?
Ponieważ boję się ,że przegram swoje istnienie?
Czy dlatego, gdyż nie mam już siły na kolejne rozczarowania i niepowodzenia, którymi usłane jest moje życie?
Czemu nie szukam tej siły i wsparcia u Boga Ojca?
Po prostu nie chcę już żyć...