ulica za ulicą<br />
mydlą się moje oczy<br />
łaskawą oblubienicą<br />
<br />
Na skwer zaglądam zazdrośnie<br />
wpadam w złą melancholię<br />
może utopie w wiośnie<br />
swą łzawą agonie<br />
<br />
I będę bezpieczny <br />
w złożonej Twej dłoni<br />
gdy rozdzwoni się wiatr<br />
pod ciężarem pędzących słoni