Nie mając zalet i wad
Jakaś misterna moc
rozbiła moją skroń...
I krew moja kap kap
spadała na stołu blat.
Może ktoś poda szmatę?
Może wytrze blat ten?
Może mnie opatrzy?
Może zrobi zastrzyk?
Nikt nie ratuje mnie,
a we mnie krwi coraz mniej.
Sinieję ,słabnę i ach!
Upadam twarzą na piach.
Przydepnie ktoś głowę mą
by nikt się o nią nie potknął.
Czy ktoś mnie pozna...?
Czy rękę poda?
Czy to będzie Ona?
Czy tutaj skonam?
Identyfikacja trwa
Lecz ciała jakby już brak.
Ja odlatuję!
Ku burzowej chmurze!
Będę piorunem!
I gradem lunę!
Spadnę na ziemię...
Okaleczeniem...
Będę świata katem...
Za zakrwawioną szmatę...