Puszczają wszystkie spawy i nity.
Stoję w wannie i śpiewam
Sztucznie wesoły
Prawdziwie przybity.
Ma nagość w lustra odbiciu
Wygląda jak życie po pierwszym życiu.
Wszystko na mnie ledwo się trzyma
Ręka bezwładna,
Dziesiąty ząb się wyrzyna...
Krew leje się strumieniami
Gdy jej braknie zaleję się łzami.
Serce puste bije tłocząc samo powietrze
Opadam do wanny jak kamień na wietrze.
Sięgam dna
Końcem nogi bez buta
Sięgam dna
Brak wody to moja pokuta
Sięgam dna
A właściwie dno już powyżej
A ja niżej i niżej i niżej
Końca nie widać
Nie widać czy dalej czy bliżej.
Gdzie cel-niszczyciel