i na piętnastocentymetrowej łechtaczce.
Przedłużane rzęsy, mini, dziurawe pończochy
przed wyjściem z domu strach i z puszki grochy.
I tak idzie wymalowany
przez dzielnic ulice,
przez życia bramy
wyuzdany...
W batyskafie mroku niewidzialny, ledwo słyszalny
bezszelestny mistrz naturalnie nienaturalny.
Przemyka poza latarniami, pokazuje się światu
by nikt go nie widział, by nikt nie wydał katu
A za dnia? Dom,podłoga...cztery ściany,
otoczony nożami
mordują go lęki,
okna pokazują palcami
Nienawidzą go ludzie, sępy krążą wygłodniałe.
Zabijcie go zanim w genach spisze testament!
Do drzwi puka najpiękniejszy koktajl świata
Po ostatnią spowiedź do szmaty przyszła płonąca szmata