wsparty o lodowaty parapet
wspominam nasze pierwsze
zabłąkane spojrzenia
był wieczór
już nie pamiętam daty
zmierzałaś niepewnie
wtulona w ogon komety
przemierzając wszechświat ulic
na pierwsze spotkanie
z wyśnionym księciem
miał być na białym koniu
tak wróżyła spadająca gwiazda...
księciem okazał się księżyc
rumaka zastąpił rum do małej czarnej wieży...
dziś znów jestem w umówionym miejscu
ale ty idziesz tak powoli
tak bardzo powoli...