Czasem mam marzenia
W ciszy mam pragnienia
Jak na rydwanie w podróż wzięty
W czasie i innym odgrywaniu snu
Tu mi ten nieznany
Na nowo odkrywany
Wciąż mnie oszukują
Trwają i mnie omijają
Wmawiają,nieprawdziwą wizję
Inny tam mojej wizji świat
Dany wam ślepy Drogowskaz
Jestem tu taki dziki pustostan
Lecz to wizja krzywa,jak pusta miska
Użyteczność tego czego nie ma
Łaska równa niełasce
Cierpisz tak jak wysoka jak i z niska
Jeśli nie zostaniesz wyróżniony
I tak będziesz cierpiał
Może wesoły i szczęśliwy udawał
Moim skowytom
Bólu pełny istnieniom
Po cichu muzyka,śpiewem strumieniem....
Uciekam tym pojazdem zwanym rydwanem
Czy nim podróżującym zwanym ciałem....
Dzikim tchnieniem wizją
Utopią umorem tworem
Dla nich obcym
Wyrzutkiem dzieckiem szatana
Spłodzonego z rana
Spisanego na straty od dawna
Czemu tak daliście mi prawo
Czemu daliście życia kres
Mam śmieszną wizję
Tworzył mnie bóg klaunów
By wam smutek, wyrwać z obłok,znowu
Dobra bajarze wrzućcie mnie do rowu
A cząstki i resztki oddajcie
Biedakom i potrzebującym
Rozdajcie i nie próżnujcie
Oby dochody i przychody
Biły po uszy i dalej wszelkie rekordy......
Nazajutrz oddajcie się
Pysznej mamonie
I tej szalonej nieprawdzie
Zawiłej smrodzie obłoku
Półmroku obrazu samotności smutku