gdzie są wszystcy twoi bogowie których nazwałeś swoimi imionami<br />
nie dla nich rozmowność a ciągle krzyczą <br />
w objęciach twoich konają giną<br />
uciekają przez najbarwniejsze pola <br />
w <br />
błogości własnego nieistnienia<br />
<br />
patrzysz<br />
czarne magnolie<br />
nazwij te odchodzenia<br />
<br />
strata najwieksza w życiu<br />
a życie to zamało<br />
II.<br />
Zrodziłeś się dla blasku odpoczynku wśród zmysłów<br />
tą dziwna parodią rzeczywistości<br />
wciąż nowe bierne zradzają się zaspokojenia<br />
dasz sie zadowolić?<br />
szczęśliwe sny na ścieżkach czasu<br />
chwila ucieka sploszona przepychem<br />
<br />
dasz sie ogłupic raz jeszcze?<br />
złodzieje własnych istnień<br />
beztrosko rzucają je na wiatr<br />
<br />
tu i teraz może byc szczęście<br />
wszystkie sny na ściezkach czasu<br />
szanse odległe chodż twoje własne<br />
chwile swe mijasz jak obcych na codzień<br />
przyszłości nie ma i ostrzeżenia<br />
III.<br />
co cię stworzyło Ciemności dnia jasnego <br />
te głęboki przerażenie światła co obnaża <br />
skąd ty jesteś? <br />
<br />
czy grzech mój ktory skrywam <br />
boi się zbytności <br />
w intensywności?<br />
<br />
Ludzkie rozpacze i zawody chowajcie dumę<br />
swą jak zachody <br />
swego boga <br />
<br />
Ja pójdę za wami<br />
<br />
<br />