Prócz pociągów było tam dużo węgla w worach.
Za biedy, kradli tam węgiel moi rodzice.
Teraz czekałoby mnie za to ciężkie bicie.
Ciekawiły nas bardzo te wszystkie wagony.
Czy mogłyby je unieść ogromne balony?
Dziś zaczęliśmy wspinać się na wagon z węglem.
Dokonaliśmy tego razem jednym cięgiem.
Na górze pokłóciliśmy się kto był pierwszy.
Romek oczywiście, jak zwykle chciał być lepszy.
Pobiliśmy się i zrzuciłem go do siana.
Gdy wstawał, jego postać na stogu się zachwiała.
Sturlał się z niego prosto pod wagon masywny
I o pomoc zawołał nasz kolega silny.
Zeskoczyłem szybko, by udzielić pomocy -
- Byłem rozsądny w przeciwieństwie do hołoty,
Lecz gdy tylko w stogu siana wylądowałem,
Zgrzyt stali i przeraźliwy krzyk usłyszałem.
Odwracając się odkryłem, że pociąg ruszył.
Niewiele się przesunął – mało węgla zużył,
Acz wystarczająco by przeciąć łydkę Romka.
Zerwaliśmy się wszyscy do naszego ziomka.
Kumple, nie bacząc, odciągnęli go od torów.
Wtedy na kikut zleciał jeden z węgielnych worów.
Zaczęli wlec dalej po żwirze kuternogę,
Który wrzaskami rozrywał struny głosowe.
Podnieśliśmy go, ruszyliśmy ku osiedlu.
Momentalnie pojawiło się gapiów wielu.
Musieliśmy się spieszyć. Każdy krok był żwawy.
Przypadło mi trzymać Romka za kikut krwawy.
Pobrudziłem sobie koszulę i galoty.
Zupełnie jak rzeźnik pozbawiający cnoty.
Właściwie to, gdzie go zanieść nie wiedzieliśmy.
Na osiedle kuternogę zaciągnęliśmy.
Wezwano pomoc, przybiegli sanitariusze
I załadowali szybko Romka na nosze.
Nie mogłem zasnąć po tych wszystkich wydarzeniach.
Nazajutrz zawitali mężczyźni w mundurach.
Zadali różne pytania, przesłuchali mnie.
Do zepchnięcia Romka w siano nie przyznałem się,
Aczkolwiek „przyjaciele” o tym powiedzieli
I przez to odpowiedzialności uniknęli.
Szybko wyszła na jaw cała ukryta prawda,
A mnie spotkała za to nieprzyjemna frajda.
Takiego lania jeszcze w życiu nie dostałem,
A kuternodze haracz zapłacić musiałem.
Jaki morał będzie z tej krótkiej opowieści?
Bez pośpiechu, w wagonie każdy się zmieści…