Noc szybko spadała
podniosła głowę Ruana
myślałam że inny
ma wygląd
pogłaskał włosy jej
gładkie
wsunęła dłoń wąską
pomiędzy
twarzą naprzeciw kamieni
może się bała
czas i przestrzeń
nie istnieją
jak wiatru tchnienie
słowa
górującego nad nią
biała jego głowa
promienie swoich
poznały
otwarły się wrota
i weszli w pustkę
gdzie śmierć mieszkała
wszystka żywa istota
w tym miejscu
próżnią się stała
milczeli oddech
wstrzymując
miasto bez ducha
bez zieleni i granatu
tylko pustka
stopiona w szklane skały
setki lat bez podmuchu
nikt nie słucha
i nikt nie odpowiada
to największy strach
była tu wiele razy
w snach
znała drogę
pomału bez pośpiechu
w jego źrenicy stała
podał jej kod
i weszli
aż ziemia zadrżała
przyszły nieznany
świat
zaprojektowany
nim odeszli
kilka węzłów
aby z pyłu
popiołów
powstała
otworzyła wejścia
w nowy czas
i przyjął ją całą
tak jak była
schylił się do niej
nisko
tak miało być
na niego czekała.