nocne życie walające się po ulicach
Brzęczy ostatnią forsą w kieszeni
na porannego kaca
Barowe ćmy z wilczymi instynktami
Nieletnie nie-dziewice rozmieniające się na drobne
w dyskotekowych kiblach
Straceńcy z byle jakim winem
w cuchnących szmatach
Porzucone połówki pomarańczy
niespieszące się już donikąd
Piąta nad ranem
rozbije szarym niebem to krzywe zwierciadło
Za parę godzin
zakuci w schematy
znów będziemy udawać
że życie wcale nie boli