W nadmiarze trosk i zmartwień
Rozpaczy odcień szarości
Zgryzot brunatnych plam
Zgniłej zieleni zawiści
Żalu pociągnięcia brązu
W kakofonii dźwięków rozgoryczenia
Przypadkowych gam zwątpienia
Smutku nut przypadkowych
Chaotycznych taktach zazdrości
W przygnębienia bezwładnej masie
Zastygłych w kamieniu uczuć
Emocji rozbitych porcelany okruchów
Bezkształtnych pragnień i oczekiwań
Architektura mojego życia
W gruzach niepewności pogrzebana
W rozchwianej perspektywie jutra
Planowania chaosie czasu
Chwiejnych konstrukcjach pewności dnia
Na solidnych murze własnej wartości
Ukazują się rysy wątpliwości grzyb zwątpienia
Na grząskim gruncie ustawiony
W posadach się chwieje
Nieuchronnie ku upadkowi się chyli
Feniksem być odrodzić się na nowo
Pewną ręką kolory z palety brać
Pokonując lęk w bezkształtnej gliny masie
Wydobyć swój prawdziwy kształt
W dźwiękach radość wskrzesić
Nowy zbudować gmach własnego ja