do niewinności
Staram się nie zamykać tej jakże mlecznej drogi
usłanej mandarynkami
i ciągnącymi się w nieskończoność krówkami
obrastam w chamstwie i arogancji
do szkodliwości
aż przekroczę granicę słodkiej jak miód
gorzkiej
złej
i znowu frunę oblana czekoladą
pełna namiętności
do zazdrości
i koniec
układam w pamięci słowa z tamtych lat
jakże silne
struta życiem
nasuwam kołdrę wysoko
wypatruję ptaków przedziwnych niosących mnie
do niewinności
do pustych mych oczów w odbiciu lustra