starego fotela przysiadł
zadudniły bieguny
o drewnianą podłogę
do przodu do tylu
paradoks czasu
byłam jestem będę
zatrzymuję się lecz On
do przodu mknie
przecieka przez palce
coraz dalej ode mnie
beze mnie gna
w tyle zostawia
z wciąż rosnącym
garbem lat