fb

Czy na pewno chcesz usunąć swoje konto?

Usunąć użytkownika z listy znajomych?

Czy usunąć zaznaczone wiadomości z kosza?

Czy chcesz usunąć ten utwór?

informacje o użytkowniku

karioka83

Dołączył:2011-10-04 13:19:42

Miasto:Wroclaw

Wiek:brak

zainteresowania

Rozległe, głównie humanistyczne. Wszelkie piękno zaklęte w poezji, naturze, muzyce, sztuce, drugim człowieku... Zawodowo literatura, psychologia. Hobbystycznie- teatr, fotografia, turystyka. Z uprawianych sportów pływanie, tenis stołowy.

kilka słów o mnie

Najwięcej mówią o mnie moje wiersze... ;) A tak po za tym w miejscu, gdzie kończą się plecy mam pieprzyki ułożone w kształt znaku zapytania... ;) I niech tak zostanie... :)) Wieczna niewiadoma...

statystyki utworu

Średnia ocen: 1

Głosów: 1

Komentarzy: 0

statistics
A A A

1

Miłość silniejsza niż śmierć-Cykl:,,Opowieści nie z tej ziemiutwór dnia

Autor:karioka83komentarz Kategoria:Wspomnienia Dodano:2016-01-31 05:43:49Czytano:742 razy
Głosów: 1
Zamiast śniadania posilam się dziś strawą dla duszy… Delektuję się niezwykle inspirującą książką amerykańskich autorów z cyklu ,,Balsam dla duszy”. Obecnie po opowieściach na Boże Narodzenie jestem na etapie ,,Balsamu dla duszy babci”. Ciekawy jest tytuł oryginału i jego dosłowne tłumaczenie: ,,Chicken Soup for the Soul”… ( Zupa z kurczaka dla duszy… Rosół dla duszy…) Jacy Amerykanie są konkretni, namacalni… Oczywiście- rosół- najbardziej pożywna potrawa, najlepiej robiona przez ukochaną babcię według starego przepisu, na skrzydełkach… Za przyprawę mając miłość i dobroć…
Hmm… Moja Babcia takie właśnie robiła. Choć jako dziecko nie miałam jeszcze szansy tego docenić , porównać. To przyszło teraz, kiedy sama mogłabym być babcią… Była jak ten ożywczy Chicken Soup – promieniowała ciepłem i mocą. Właściwie to Ona mnie wychowała. Rodzice pracowali a Ona mieszkała z nami. Nigdy nie chodziłam do żłobka, ani do przedszkola. Babcia opiekowała się mną, przygotowywała posiłki, gotowała obiady. Była wspaniałą kucharką w czasach PRL-u, kiedy mięso było na kartki, reglamentowane, nie było cytrusów, ani prawdziwej czekolady. Na sklepowych półkach- erzace i ocet… Potrafiła z niczego wyczarować najbardziej smakowite dania! Do dziś, choć od Jej śmierci minęło prawie 33 lata- czuję smak jajek w sosie tatarskim podawanych z młodymi ziemniaczkami z koperkiem, albo kompotu ze świeżych owoców z działki, zwłaszcza z rabarbaru… Pamiętam jak smakował mi podawany przez Babcię świeżutki, gorący jeszcze chleb z gęstą śmietaną, posypany cukrem. Jedzony w przelocie, gdy zdyszana wracałam z podwórka stał się na zawsze kwintesencją troskliwej miłości babcinej. Już nigdy później nie udało mi się zjeść z takim smakiem zwykłego chleba ze śmietaną i cukrem… Teraz wiem, że magia tkwiła w tym, kto i w jaki sposób go podawał, z jakimi intencjami.
Babcia Marianna potrafiła wokół wspólnego stołu zebrać nie tylko całą rodzinę, ale także sąsiadów. Od mojej pierwszej przeprowadzki w 1969 r., jaką odbyłam w wieku 4 lat ze starej poniemieckiej kamienicy na wrocławskich Karłowicach do nowego osiedla dziesięciopiętrowych ,,wieżowców” w dzielnicy Fabryczna przestałam mieć swoją Babunię na własność. Choć nie przestałam być jedynaczką, to moja Babcia stała się tą ,,przyszywaną” dla o rok młodszego ode mnie sąsiada z naprzeciwka, Andrzeja , wówczas 3-letniego smyka. Jego rodzice wiecznie zapracowani wracali wieczorem, a on od wczesnego popołudnia przebywał z nami i razem psociliśmy, aby wymigać się od babcinego obiadu. Chowaliśmy sztućce za maski powieszone na ścianach, wylewaliśmy resztki niedojedzonej zupy do kwiatków… ( Jak one ładnie rosły ;) ) Ile ja bym teraz dała za możliwość cofnięcia się w czasie choćby na jeden dzień i zjedzenia wspólnie takiego obiadu!
Kiedy zaczęłam chodzić do szkoły to właśnie Babcia wstawała do mnie budząc mnie gorącym mlekiem z miodem i maślaną bułeczką… Przykrość porannego wstawania rekompensowana była słodyczą podawanego z czułością pierwszego posiłku. Strawa dla duszy… Chyba podświadomie przejęłam ten sposób budzenia własnego dziecka, ale i tego oczekiwałam zawsze od swojego życiowego partnera – podawania z czułością pierwszego śniadania do łóżka… ;)
Pamiętam z dzieciństwa południowe drzemki z Babcią. Były takie przyjemne, choć –jako energiczna dziewczynka - nie zawsze miałam na nie ochotę. Babka z żelazną konsekwencją dbała o moją sjestę, o siłę do popołudniowej aktywności. Bardzo lubiłam leżeć z Nią w Jej pokoju- choć miałam swój własny, śliczny, pełen zabawek. Lubiłam kłaść głowę na jej puszystym brzuszku ( urodziła bliźniaki: moją mamę i jej brata) i czuć jak pod wpływem oddechu unosi się on ku górze, wsłuchiwać się w Jej oddech. Dawało mi to ogromne poczucie bezpieczeństwa. Przez przezroczyste kolorowe zasłonki w pokoju z balkonem położonym od południa wsączały się słoneczne promienie, zapach świeżego powietrza i śpiew ptaków. W takim błogostanie zasypiałam.
To Babcia uczyła mnie Pacierza. Codziennie rano i wieczorem klękała ze mną pod małym krzyżykiem zawieszonym nad drzwiami Jej pokoju i odmawiała ze mną nie tylko Modlitwę Pańską, nie tylko Pozdrowienie anielskie, nie tylko Skład Apostolski ( Credo) ale także cały Dekalog! To nic, że nie rozumiałam wtedy, co to są ,, jakoimy” , ani co to znaczy ,, nie cudzołóż” , wspólne, stałe i konsekwentne rytualne modlitwy z Babcią dawały mi poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji i jeszcze czegoś, nieuchwytnego, duchowego, co na zawsze zmieniło mój sposób postrzegania świata czy też – lepiej powiedzieć – światów i wytworzyło wielką więź z Babcią. Więź, która wytrzymała próbę śmierci…
Moja Babunia odeszła w roku, gdy skończyłam 18 lat. Zaledwie dwa miesiące po moim wejściu w świat ludzi dorosłych. To było brutalne wtargnięcie w dorosłość. Świat dzieciństwa skończył się bezpowrotnie i nagle - jak ręką uciął. Byłam wtedy uczennicą III klasy ogólniaka, na rok przed maturą. Na dworze dogorywała zima, był 14 marca. Tydzień później zamiast witać ze szkołą 1-szy Dzień Wiosny żegnałam moją ukochaną Babcię w Jej ostatniej drodze. Był rok 1983. Moja licealna klasa wygrała konkurs na najciekawszą Marzannę, którą później puszczało się na rzekę. Kukła symbolizująca niechcianą zimę miała ciemne okulary generała Jaruzelskiego, ogromne uszy Urbana a przez pierś przewieszoną szarfę z napisem ,,300 % normy”. W nagrodę otrzymaliśmy tort. Dostałam później tę fotografię mojej klasy z Marzanną i tortem. Mnie na niej nie było, ale akurat ten Pierwszy Dzień Wiosny zapamiętałam najintensywniej.
Babcia Maria- bo takim właściwie imieniem się do niej zwracało ( w dowodzie osobistym stało: ,,Marianna”, jako że dawniej na wsi podczas chrztu ksiądz nie dawał dziecku imienia ,,Maria” tłumacząc, że Maria może być tylko jedna- Matka Boska, tak więc Babcia została oficjalnie Marianną ) - mimo że umarła, nigdy nie przestała się mną opiekować i troszczyć się o mnie.
Pamiętam jak dwa miesiące po Jej śmierci, pod koniec trzeciej klasy liceum siedziałam do późna w nocy nad książkami mając mnóstwo nauki. Byłam tak zmęczona i senna, że gdy ok. 3.00 nad ranem kładłam się wreszcie spać, nie miałam już siły zrobić sobie czegoś do picia, choć byłam bardzo spragniona. Trudno w to uwierzyć, ale to właśnie wtedy przyszła do mnie Babcia i przyniosła mi szklankę kakao… Nie był to do końca sen. Czułam cały czas pragnienie i wiedziałam, że Babcia nie żyje. Z prawdziwą ulgą wypiłam duszkiem przyniesione przez nią kakao a gdy spytała, czy chcę jeszcze, mimo że zaspokoiłam łaknienie postanowiłam poddać próbie to, czego doświadczam. Chcąc sprawdzić, czy to jest sen, czy obcowanie z innym wymiarem rzeczywistości poprosiłam, żeby przyniosła mi jeszcze jedną szklankę napoju. W duchu wiedziałam, że jeśli to jest zwykły sen, to się rozwieje zanim dostanę drugą porcję picia. I co się okazało? Babcia z uśmiechem przyniosła mi drugi kubek kakao, który z przyjemnością wypiłam a gdy rano obudziłam się do szkoły, już w ogóle nie byłam spragniona…
Miłość, troskliwa czułość wobec wnuczki pokonała granicę śmierci, znalazła drogę, aby podać spragnionemu dziecku napój , ale także znalazła sposób, aby objawić swoją miłość i obecność w podaniu strawy duchowej w postaci drugiego kubka kakao.

Pamięci mojej Babci, Marianny Plato

Z inspiracji książką ,,Balsam dla duszy babci" J Canfield,M. Hansen , LeAnn Thieman
znaczek info

Aby dodać komentarz musisz się zalogować.


znaczek info

Brak komentarzy.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Bez tych plików serwis nie będzie działał poprawnie. W każdej chwili, w programie służącym do obsługi internetu, można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego serwisu bez zmiany ustawień oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji w Polityce prywatności.

Zapoznałem się z informacją