przyrody nieokiełznanej
dla oka czarem malowanej
jestem u nieba bram
wysoko do góry twarz obracam
tchu mi brakuje
oddycham pięknem
co przed sobą mam
pokłon Stwórcy oddaję
nad górską przepaścią
wzrok zawieszam bojaźliwy
szukam pewnego podłoża
krok po kroku pnę się ku szczytom
lęki i obawy na dole zostawiam
wysoko jestem tylko ja i przestrzeń