myślącym o migdałach, o włosach białych<br />
smętne nastroje przysposabiał<br />
gdy w zabawie spokój hartowali<br />
<br />
Bażanty jak grad w hucznej burzy<br />
Spod nieba spadały spanielem oszczekane<br />
Wiatru słowa szeptem przy ziemi śpiewały<br />
Lecz próżno bo ludzie się śmiali<br />
<br />
Już liście drżały od wieści z powietrza,<br />
A w mahoniowych krzesłach arystokracja rosła<br />
Od francuskich i węgierskich panów art rzemiosła<br />
Wciąż pijanych, rozpasanych mecenasów na wsi<br />
<br />
<br />
Wśród tych pukli, konwenansów<br />
Tylko jedna się nie kryła wyjawiając ,że jest winna<br />
Przyodziała szatę w biel i czerwień tkaną<br />
A wiatr włosy jej rozwiewał by usłyszeć mogła słowa<br />
<br />
Tak uciekła od kochanków, w szoku będąc wietrznych sróg<br />
Pchana siłą błogich westchnień<br />
Co ich z dworu okien w bród<br />
Ton jesienny w c-mol chłonąc, Fryderyka padła nóg<br />
<br />
Łzy jak stawy, łkanie serca leżąc tak pod fortepianem<br />
Głos aniołów w ton rewolty, Fryderyka triumf nad carem