I to nie było przeczucie, może bardziej lenistwo? Może fakt pierwszego wolnego weekendu, który mi się należał od dłuższego czasu?
Powieki, które się budzą między drugim śniadaniem a obiadem, snucie się po mieszkaniu, kawa pita w końcu ciepła i brak zerkania na zegarek. Chciałam by tej soboty czas dla mnie nie istniał, żebym to ja ustalała rytm dnia, ot tak po prostu na niczym robieniu. Tak miał wyglądać ten dzień...
Popołudnie spędziłam słuchając jak to panna 'Z' nie ma co na siebie włożyć. Norma.
Była moją przyjaciółką, tak przynajmniej mi się wtedy wydawało. Połączyła nas symbioza. Ona namawiała mnie na szaleństwa, a ja byłam tą rozważną.
Sobotniej nocy nasze stopy dotykały piasku, ciała ubrane w letnie sukienki poruszały się w rytm muzyki, cieszyłam się nawet, że dałam się namówić.
Panna ' Z ' krążyła gdzieś między barem a znajomymi kiedy ja, wodząc oczami za sprawczynią mojego pobytu, spotkałam się wzrokiem z mężczyzną siedzącym kilka metrów niedaleko mnie.
Był z liczną grupą przyjaciół, obok niego było gwarnie i tłoczno, a ja widziałam jak patrzył na mnie spokojnie, stanowczo, jak jego oczy się uśmiechają z takim błyskiem wiecznego chłopca, może łobuza.
- On może mieć każdą - pomyślałam.
Patrzyłam na swojego przyszłego męża.
Niedziela w najbardziej banalny sposób obudziła mnie śpiewem ptaków. Swoją drogą, nie jest to dla mnie relaksujące.
Pomyślałam o nim zasypując kubek drugą łyżeczką kawy.
Nie siedział w moim krótkim śnie, nie był w mojej głowie zaraz po przebudzeniu, to WSZYSTKO od samego początku nie było owiane infantylnością, wzdychaniem i tym wszystkim z czego chyba juz wyrosłam.
Owszem, jego idealna powierzchowna całość siedziala w mojej głowie, ale moje ego potykające się czasem o podłogę, sprowadzało te myśli do rzędu ' to nierealne'.
Nie wiedziałam jeszcze, że w całkiem niedalekiej przyszłości stanę się pewniejszą siebie, świadomą kobietą, a on mi w tym pomoże.