na ławeczce na skwerze
chylą się ku sobie
łypią podwójnymi oczami
brzęczą sztucznymi szczękami
łowią i liczą zmarszczki
drewnianej twarzy
i dziwią się
dziwią
ile to już lat
na tym Bożym świecie
ile czułych szeptów
i gwałtownych burz
Ich uśmiechy
jak dawniej -
- kwitną zielenią
Zgiełk miasta obok
jakaś jesienna mgiełka
i oddechy starych płuc
jak aureola
nad siwymi głowami
Znów ku sobie i znów
nie mają dość
bo czas życia płynie
nie mają dość
choć nadpróchniałe konary
wsparte na lasce
Może jutro przyjdzie
zdać rachunek
z zasług i potknięć
może już jutro
osierocą ławeczkę na skwerze
Ta przygarnie kolejne
dwa wiekowe drzewa
i znów chylić się będą
ku sobie
i gwarzyć
autor: Anna Wanda Ludwiczak