Wyrzuciłem całą świata sprawiedliwość.
Przetrawiłem i porzuciłem sens
Życia, a pozostały mi nauka i miłość.
Jedno wynika z drugiego,
Drugie pierwsze dopełnia.
Nikt nie zna oblicza srogiego,
Jakim się miłość w nauce spełnia.
Czy sam szukam takiego oddania?
Jak mi się chce to nawet i szukam.
Jak mi się nie chce, to bez wahania -
Dalej w owczym pędzie marzenia zamykam.
Mrzonki o byciu wielkim,o afiszowaniu swego imienia,
Na murach, na świata szańcach, europy barykadach.
Ale to tylko ja! I moja miłość do kochania.
Bo nie byłbym sobą, bez tego metafizycznego wymiotowania.
W kwaśnym deszczu siarki i straconych marzeń,
Hartuje rozgrzane do czerwoności sumienie.
Lecz mimo tego, NIE ZNOSZĘ PORAŻEK!
NIENAWIDZĘ! LICZY SIĘ MOJE SPEŁNIENIE!
Jak narcyz, brodzę w oceanie wymiotów.
Zachłyśnięty pracą, boje się utraty,
Czemu jest nas dwóch?! Dwóch -
Różnie kochających, spisanych na straty...
Bo tak na prawdę, moje serce ma dwie komory.
Lewą pro publicum, prawą pro amore...