jaźni się swojej wymykam
by znowu wędrować wolnym
wzdycham - oczy przymykam
by pośród łopotu skrzydeł
gołębich piór opadania
mieć choć niewielką szansę
ptasiego byle – trwania
na wieść o twojej ciszy
o tamtej pozostawionej
ciemnych niedopowiedzeń
godzinie wyznaczonej
o świcie byle – rozstań
i o prawdy zachodzie
który zdołał uświęcić
morderca kłamca i złodziej
tej którą zdoła porzucić
pozostawiony sam sobie
brzemienny w skutkach przełom
tańcząc na własnym grobie
dla jednej okoliczności
co gniew mój załagodzi
dla jednej chwili słabości
gdy kogoś to obchodzi