lecz pewną myśl podsuwa
by cofnąć się gdzieś tam
gdzie człowiek jeszcze czuwa
nad grobem wielu ich
lecz jakiś obcy chce
zajmować się wiecznością
tak jak powszednim dniem
jak dzieckiem co nie umie
uskarżać się na bogów
za zmarnowany dzień
nieprzestąpionych progów
wyniosłe oczy stwórców
przemierzają wyżyny
nie widać stamtąd snów
o które tak walczymy
a zegar jakby zgadł
że jeszcze brak nam wizji
o kształcie i prostocie
zwykłej mieszkalnej izby
nie mówiąc nic o ścianach
luster co w nieskończoność
obrócą każdy gest
każdą nową znajomość
nikogo nie obchodzi
przewlekły brak perspektyw
dla mas które próbują
ocalić swój negatyw