w moim domu, tego nie ma.
Choć nie brakuje
na dobranoc
ciepła rąk, różańca. W dzień
zabawek, sióstr i braci
młodszych i starszych
u których mam swój kąt
z zielonym kocykiem,
misiem po przejściach, który
zgodził się zostać
pierwszym przyjacielem
od serca skarg
mnogość przeleciała
kroplą niezauważoną w deszczu.
Moknę nieraz wśród ulew
emocji, wylewanych obficie.
Wołając Mamo!...Tato!...
nie przyszli. Nie dali mi poznać
bliższej rodziny niż
siostry i
bracia zakonni.
W domu dziecka nie ma
miejsca, na uśmiech.