Daliby prowadzić swe dusze
W jaskrawy brzask nad ranem,
Drogą skończoną na sznurze,
Co słońca oferuje poznanie
I miłe ciepło tak wielu uciech
Dają zaślepić się obu, zatem
Przez to ich wzrok kryje pustkę
Idę z nimi, chcąc ponieść brzemię
Jakie ponieśli przodkowie ludzcy
Jeśli nie przez to zaleje krew mnie,
To przez optymizm złudny.
I wychodzę przed szereg,
Nie bojąc się nic dowódcy.
Niech wreszcie moje istnienie
Za przykład reszcie posłuży.
Spokój.
Struga krwi na ścieżce.
Cisza.