z kontynentu istnień ważniejszych niebawem od Boga
żyje człowiek godny, ty mówisz - głodny - struny drgnęły,
jest nielegalny. Pośród wiernych brak miejsca dla pogan!
To szare miasto popycha go sypiącym się tynkiem,
by szedł dalej, nie odwracał się, trwał nierozpoznany.
Spotkałam jego myśli, gdy przemykałam w noc rynkiem,
jestem nielegalny rzekł człowiek istnieniem nieznany.
Siadł nad talerzem ugotowanej zupy bezprawia,
zamieszkał ze mną w szarym, niewydotykanym mieście
Dzisiaj już nic nie mówi, patrzy tylko, nie rozmawia,
szuka wciąż rodzynek w niedopieczonym życia cieście.
Czasem zbieram się na odwagę, wychodzę na spacer,
idę z nim w te rozpadające się ściany Lublina.
Zaciska mocno wargi, bo boi się, że znów stracę,
prawo do wolności, gdy nielegalna dopamina.