jak się pochylasz nad smutkiem uwięzionym pod skórą
poszarpaną latami przez zrobione z kolców wianki,
które wyplatasz ze mnie najdelikatniej oburącz
Najchętniej wtulałabym się w twoje ciepłe ramiona,
gdy fotografujesz w szybie nasze nagie odbicia,
z których z wolna odpływa namiętność z nocy i z wczoraj,
bo tego ranka zaczyna się reszta naszego życia.
Najchętniej szeptałabym ci co dzień te wszystkie wiersze,
których nie zmarnowałam na tych, co nie mają twarzy.
Bezmyślnie było stać w kolejkach po kłamstwa nie pierwsze,
i wracać wciąż do nich, by się połamać i znów sparzyć.
Najchętniej tańczyłabym z tobą boso w czasie deszczu,
by uwierzyć, że każda kałuża odbija niebo.
Bo kiedy mówisz do mnie, kiedy słucham twego szeptu
przestaje się bać, że w środku u mnie zimno i ciemno.
Najchętniej zakochałabym się w tobie lata wcześniej,
choć najtrudniej z miłości umiera się za pierwszym razem.
Ile zapłacę za to życie co się zdarzyło we śnie,
w którym mogę dłużej żyć z tobą niż bez ciebie. Czasem