i śpiewali i nucili kiedy przyszła pora grali<br />
noc chowała do swej sieni gdy powieki składał dzień<br />
który rano w poprzek drogi znów wywlekał nitki cień<br />
<br />
ich niedole osiadały gorzkim pyłem u twych stóp<br />
by odpocząć łzawą kroplą przesiąkały w ziemski grób<br />
nagą piętę bez urazy wbijał w drzewo tępy wzrok<br />
świeżą raną grał na nerwach nie podparty laską krok<br />
<br />
kielich smaków z polnych maków nagle przybliżał do ziemi<br />
lawirując na krawędzi biłeś głową w mur z kamieni<br />
znów śpiewało znów tańczyło lecz budziłeś się bo szli<br />
od powrotu do początku nieśli grzechów brzemię źli<br />
<br />
i jak Krzyżak zdjąłeś z drogi zapętloną węzłem nić<br />
odrzuciłeś materializm pomny słowom mieć czy być<br />
nie widzieli cię przy drodze bo nie było z tobą cienia<br />
tak przechodzą nic nie widząc całe ludzkie pokolenia