gdzie wśród rzeczy niepotrzebnych<br />
miał przyrządy do ostrzenia złom z kamienia<br />
w kształt osełek wyciosanych wygładzonych<br />
licem ostrza co na przestrzał przy rąbaniu<br />
cięło tor w powietrza drganiu<br />
<br />
wprawną ręką prowadzony topór<br />
dopadając kloca rwał na dwoje drzewa słoje<br />
pękał pień jak proca w ręce<br />
która już nie może więcej<br />
<br />
dziatwa go nazwała katem<br />
choć to on był jej ofiarą<br />
często topór przed tą zgrają ciął powietrze<br />
rzekłby kto wysłannik piekła gdy na wietrze<br />
siwe włosy wiatr wplątywał w mocne ciosy<br />
pod którymi nikt nie krwawił cięciem jakby<br />
błogosławił kreśląc krzyżem męki drogę<br />
<br />
w końcu topór wsparł przy nodze<br />
zawstydzony zuchwałością gdyż dla innych<br />
był wyrzutkiem dziurę wiercił ostrzem w ziemi<br />
tępiąc rzaz pośród kamieni<br />
<br />
gdy się ciżbie całkiem znudził<br />
przestał jakby się przebudził<br />
potarł kark z ósmym krzyżykiem<br />
poszedł wolno do strumyka<br />
drżącą ręką wziął osełkę gładził ostrze<br />
przed robotą znów włos w ręce się wplątywał<br />
a on śpiewał-śpiewał-śpiewał