schylać się już nie muszę
tak bardzo dokucza mi krzyż
leżę sobie w kokonie
po chwili motylkiem frunę
gdzie mi się żywnie podoba
i przyszłość się staje wyraźna
a przeszłość jest w ciągłym zasięgu
choć z każdym na moment przestaję
i wszystko jest takie jak trzeba
gdy nagle spotykam ciebie
czym nie wiem jednak wyraźnie czuję
że wreszcie dotykam nieba