Mam tylko jedna małą prośbę.
Wszystko kończy się i zaczyna, akurat
w tym momencie. Ktoś dał mi groźbę:
”nie poddaj się musisz żyć.”
Tak. Zgadzam się, nie trudno powiedzieć.
Jednak czasem chciałbym się gdzieś ukryć.
Nikt nie ingerowałby. Mógłbym tam siedzieć
i milczeć. Milczeć i siedzieć w kółko to samo.
Chyba jednak to nie takie łatwe.
W końcu zwariowałbym, krzycząc: „mamo!”
Może ktoś rzuciłby mi tratwę?
Dając mi pomocną dłoń czasami
myślę, że jednak warto iść dalej.
Nie zawracać sobie głowy prostymi-pustymi myślami.
Krzycząc już nawet do barmana: „nalej!”
Sprawy doczesne swój kres na szczęście mają.
Gonią się, nie mają kąta własnego.
Kończą się tam gdzie smutki uciekają...
Krzyczę więc znowu: „Przyjacielu! Kolego!”
Tak. Krzyczę bo na mowę jest już za późno.
Na czyny czas się zawsze znajdzie.
Próżno
mi, szukać w uczuć rajdzie.