od wczoraj ten sam
było tyle rozstań
tyle pustych bram
na wieczornym bruku
błyszczącym od deszczu
upragnionej prawdy
w zapomnianym wierszu
wystaję po zmroku
na rogu ulicy
by w siebie uwierzyć
i pozostać nikim
zgodzić się z wiecznością
zagubioną w trawie
i się nie sprzeciwiać
zbawicielom prawie