Jak zboże łaskotane wiatrem
Unoszą się przede mną
I opadają, jak wodospad
Jeszce nie wiem
Nie określam się
Czy to jawa, czy sen
Nie mogę dotknąć granic
Sen ich nie ma
A rzeczywistość, ma prawdziwe
Nie myślę o tym
Te włosy, wciąż falują
Kiedy gaśnie ich blask
Powraca ciemność
Znikają granice
To tylko nic
Śpij dalej, mówi głos
Ręka dotyka czoła
I znika wszystko
Nastał dzień