Która w obłokach zabłądziła
Niesie nadzieje na rękach
Która w proch się obróciła
Nagle jej głos jak tysiące trąb swoje echo nosi
Potęgę i chwałę słychać która góry do życia wznosi.
" Gdy milczenie jak imadło moje serce gniecie
Wy mojej zguby i porażki chcecie
Lecz moja mowa zbyt silna i ostra
By wygnała mnie stąd słów waszych chłosta."
A oczy jej purpurą naszły, potrząsnęło mną przerażenie
Nie podobna do boskiego sługi który na ziemie śle zbawienie.
" nie wypowiadaj nam wojny
Bo Bóg Twój mściwy choć hojny "
Po moich słowach w mgnieniu oka znikła
Została po niej tylko pieśń wątła i nikła
A na niebie pojawiła się jakby gwiazda lśniąca
Była to istota w pyszności brnąca.