Jeszcze zanim powieka opadnie
Otoczony blaskiem lampy
W spokoju wolną ręka tasuję karty
Próbuję wylosować jokera
Lecz szczęście mnie w tym nie wspiera
Znowu słaba czwórka kier w dłoni
Moja głowa się przed tym nie uchroni
Nie chcę już czekać na dobrą passę
Spróbuję sercu dać kolejną szansę
By nareszcie uciec od kajdan miłości
I rzucić się w ramiona... miłości
Chciałbym w tę noc z gwiazdami na niebie
W spokoju i ciszy przytulić Ciebie
W ciemności ze wzruszenia ronić łzy
Chciałbym wschód słońca witać z Tobą
I powiedzieć że przeżycia już nie bolą
Być szczęśliwym, a obok byś była Ty...
Dzień rzuca swój pierwszy promień
Kojący jak z kominka domowego płomień
Otaczam się dobrą nadzieją
Że żadne karty już mną nie zachwieją
Nie muszę mieć ani jopka ani damy
By wyleczyć te sercowe rany
Zrzucę kajdany mej głowy
Czas powiedzieć: "jestem gotowy"
Oddalę się od okropnej miłości
I rzucę się w ramiona... miłości
Chciałbym w tę noc z gwiazdami na niebie
W spokoju i ciszy przytulić Ciebie
W ciemności ze wzruszenia ronić łzy
Chciałbym wschód słońca witać z Tobą
I powiedzieć że przeżycia już nie bolą
Być szczęśliwym, a obok byś była Ty...
Lecz najpierw muszę stoczyć bitwę
A po obu stronach konfliktu będę ja
Mam nadzieję że do tego czasu nie zniknę
I martwy nie sięgnę dna