trzyma starczą dłoń na kufrze,
klucz kołysze się u pasa.
Skrzynia, w niej ucieczka samotnika,
mroczna historii kronika,
zamknięta w matrioszce czasu.
Pętla życia wciąż, na nowo,
napotyka stare słowo,
obiekt w ciele materialnym,
w każdym względzie idealnym.
W kuźni duszy nowa rana,
pęknięta struna od grania,
dramatu pod maską śmiechu,
potop łez na ziemię grzechu.
Morze przyjaciół wylane,
pozostawia blizny znane,
kły smutku wampirów sytych,
na widoku, lecz ukryte.
Spełnił żądze, więc odchodzi,
chce perfekcji, nie wygody,
wymaga od Ciebie więcej,
niż wytrzyma twoje serce.
Każdy idzie, ja zostaję,
w swojej skrzyni łoże stare,
w nim kochanka już mnie czeka,
samotność, piękna kobieta.
Współpasażer klucz przekręca...