Kurz tak dawno osiadły dawał się we znaki
Wśród zimnych ścian, które wciąż stały.
Między zimnymi ścianami tłumy ludzi gnały.
Spomiędzy zimnych ścian jakby życie uleciało.
Została Ona, co ogarnia bez duszy ludzkie ciało.
I Ona między ścianami niepewnie się poruszała,
Wśród gęstych kłębów kurzu czasem się śmiała.
Tłumy ludzi tamtędy już od dawna nie gnają,
Promienie słońca o tych ścianach nie pamiętają.
I w końcu coś tchnęło życie między zimne ściany,
Miało dla zimnych ścian zupełnie nowe plany.
I wtedy poprzez kurz zobaczyła to Ona...
Choć na chwilę uciekła wielce speszona.
Choć na chwilę Czas się zatrzymał,
Z tęsknoty wskazówki zegara wyłamał.
W tej jednej chwili muzyka tam znowu grała,
A Ona- wygnana, zupełnie niczego nie słyszała.
W końcu jednak i na Czas nadeszła pora,
Musiał pędzić jak szalony- to była jego zmora.
Gdy odszedł, ponownie przyszła Ona.
Już się nie śmiała, usiadła zrozpaczona.
Uniosła głowę, by jeszcze spojrzeć na chmury,
By nie widzieć, jak wokół niej walą się mury.
Czy to były tylko marzenia, senne majaki?
Kurz dawno osiadły już nie dawał się we znaki.
Wśród zimnych ścian, które już nie stały.