słysząc smutny szum samochodów
czując na wargach pył bezimienny
nie kuszą wiosenne promocje gorąca
nie wzrusza liść żywy i matka płacząca
z dzieckiem zabitym przez głupią zabawę
śmierć zakupiła brzydką niesławę
więdnie dusza; coś spłaszcza się w głowie
zamknięte oczy patrzą na życia rytuał
otwarte są wtedy, gdy spada ktoś z łóżka
w locie przeżywa jawę przed jawą
zna setki słówek, by jak latarnik
móc świecić martwo i na zegarki
patrzeć się oba triumfujące
dzień nie chce minąć,
a pani w gardle piecze
... nic nie jest kojące!
śliskie się stają podawane dłonie,
mijane w powietrzu tysiące znaczeń,
setki głów na dzidach świecących się ciał
niezrozumiałym dla niego blaskiem
wszyscy powoli drepczą
po grubej, stalowej linie
chwytając się różnych haków z tytanu
i łowią ich przyjacielskimi wędkami
czerwona twarz alkoholika jest rozciągnięta
niczym przestrzeń między niebem a Ziemią
dostał monety, banknoty i czeki...
więc nawet jego ktoś chwyta
pozostaje coraz ciężej oddychać
gdy coraz częściej robi się kółka
zamiast kroczyć leniwie pewniejszą drogą
niestety...
patrząc w sztuczne światła wieżowców
słysząc smutny szum samochodów
czując na wargach pył bezimienny
uderza prawda jak cios pancernika
dwa proste słowa uświadomienia
wśród oceanu ciał bezimiennych
ożywiających światła i szum...
płynących, choć stoją wciąż w miejscu
a w głowie dwa słowa uswiadomienia
,,GÓWNO WART"