nie mam głowy ja do prozy
epidemii codzienności
domowników ani gości
siadam sobie w kątku cicho
skrupulatnie piszę licho
bo... w pośpiechu w makroskali
bazgrzę aby myśl utrwalić
że na przykład z krwi i kości
ja kobietą piękną rosnę
na złamanych sercach Panów
Im buduję piękną tamę
femme fatale lub wprost przeciwnie
że Kopciuszkiem w szacie dziwnej
czekam księcia co na koniu
białym jedzie hen na błoniu
lub że nimfą albo wróżką
co gdy tupnie piękną nóżką
z pantofelka skrzą radości
skinie ręką - spokój gości
różdżką zmienia gniew w łagodność
i czaruje znowu młodość
zakochanym - serc oddanie
duszy smutnej - niepłakanie
gdy tak marzę świat naprawiam
na papierze znaki stawiam
zapominam że omlecik
może z dymem mi odlecieć....