Już swe szpony do mnie zbliża,
Ja się boję jej okrutnie,
Ona we nie ślepia wbija.
Jest koszmarna, przeraźliwa,
Mruga do mnie jednym okiem,
Brudna jest i obrzydliwa
Idzie bardzo wolnym krokiem.
Śmieje się gdy widzi płacz,
Mój strach siłę daje jej,
Głowę przechyla w prawy bok,
Lecz głowa cała kręci się.
Słychać przeraźliwy krzyk,
Spod jej sukni wyłania się,
Małe dziecię bez dwóch rąk,
Ono przerażone jest.
Czarna Pani jest tuż tuż,
Chwyta mnie i ciska w kąt,
Duszę mą chce zabrać mi,
Ja nie umiem bronić się.
I tak już po chwili tej,
Opadam na ziemię bez sił,
Jestem cała w mazi złej,
Wokół mnie jest pełno mgły.
Utknęłam na zawsze już,
Czuję to w kościach swych,
Czarnej nie ma tu,
Pozostał po niej krzyk.
Słychać go z każdych stron,
Mój strach zostanie tu,
Przegrałam, poddałam się,
A więc to koniec już.