Chwytam się ściany, myślę – Boże drogi!
Staję przed lustrem i w swoim odbiciu
Nie widzę niczego prócz skutków po piciu.
Stwórcę swojego pytam w tej trwodze
– Kiedy to minie, o dobry Boże?!
Wtem Głos z nieba gromki, tak głośny, aż boli:
- Boże młyny mielą powoli !