którymi zapala dzień.
Budząc świat do życia,
oczy otwiera mnie.
Wstaję i jestem szczęśliwy,
że mogę patrzeć tak.
Na to co słyszę i widzę,
jaki to śpiewa ptak.
Jedna zapałka mniej,
właśnie się wypaliła.
Minął kolejny dzień,
noc przyszła szatę rzuciła.
Oj czarna, czarna tak,
ktoś księżyc zabrał jej.
Już nie zagląda mi w oko,
zasnąć będzie lżej.
Aby ranek zaświtał,
którą zapali z kolei.
I znów otworzy me oczy,
a żebyście wiedzieli.
Że jeszcze nie skonałem,
nie pora, nie ten czas.
Pewno tysiące zobaczę,
choć odejdzie któryś z nas.
Pewno że przykro będzie,
przecież kochał swój świat,
Oj Boże daj jak najwięcej,
bym dożył spokojnie stu lat.