bo wydane w rozkwicie wiosny
On i Ona uśmiechy słali
na tle krzewów i konwalii
gości swoich witali ślicznie
nad wyraz arystokrytycznie
Party z czasem przestało zachwycać
manierami za serce chwytać
bo trzeźwość gubiło w altanie
i stawało ciut jakby pijane
rubasznym śmiało się śmiechem
i śpiewało a głos niósł się echem
do ogrodów sąsiadów trzeźwych
w piosnkach głośnych tęsknych i rzewnych
i pamiętam ten nastrój smutku
gdy Party cichło...wolniutko
bo padało pokotem na trawę...
A może to sen był ...na jawie?