podmuchem biczuje szyby
to cicho to znowu głośno
jakby spokojem się brzydził
rozwydrzony gwałtowny
pomiata czym popadnie
myśli że wszystkim może
w swym szaleństwie zawładnąć
podnosi tumany kurzu
unosi traw suche źdźbła
i czyjeś plecy pochyla
krzyczy mu prosto w twarz
nie trwóż się żywiołowością
nie przerażaj się wiatru grą
masz przecież przed nim kryjówkę
zaciszną oazę swą.