czy w zgrzebnych serwet załomy
batystem reaguje
na oddechy swego domu
otula duszę każdego
zaprasza na ucztę i poi
zamyśla spokojem łasi
obrasta w słowo co koi
pulsuje rozpaczy krzykiem
tętni echem w szlochaniu
by za chwilę uśmiechem
czule policzek gładzić
stroję mój stół różnorako
to w wiosnę to w ostrokrzew
lecz nigdy nie wiem kiedy
zaśmieję czy łzę przy nim otrę.