Serce mi wali jak żelazny dzwon
Nóg już nie czuję, ręce zdrętwiały
Czuje ze dzisiaj jestem za słaby
Nogi pracują, mięśnie harują
Krople potu spływają, oczy zalewają
W stopach brak czucia
W płucach ból rozprucia
Brak mi już siły, brak też oddechu
Biegnę do przodu już prawie na bezdechu
Kogoś ja mijam, ktoś wyprzedza mnie
Każdy już zmęczony do przodu się rwie.
Cel jeden w głowie mocno mi świta
Bełkot zmęczenia finisz w myślach wita
Wypluty przecinam kres biegowej trasy
Endorfiny i uśmiech zmazują grymasy
Po kilku chwilach oddech już złapany
Uśmiech na twarzy niczym nie zmazany
Gdy w nogach jeszcze czuje trudy biegu
Wola i serce gotowe do nowego trudu.