Pewnego dnia, a dokładnie mówiąc 1 czerwca, pewna młoda skrzatówka dowiedziała się, że została mamą. Wszystkie skrzaty z tego rodu są niezwykle mądre, więc wszyscy cieszyli się podwójnie. Niedługo też wszyscy cieszyli się z jego narodzin. Mały Wojtek, bo tak nazwała go jego mama, był bardzo mądry i szczęśliwy. Do czasu, gdy nie poszedł do szkoły. Szkoła bardzo by mu się podobała, bo mógł się tam nauczyć wiele dobrych rzeczy, które są niezmiernie potrzebne każdemu skrzatowi, gdyby nie pewna mała skrzacik o imieniu Iza, która lepiej się od niego uczyła, odpowiadała i w ogóle to była jakaś taka ładna, a nie jak wszystkie inne skrzaty potworna. I tak czas mijał, a mały Wojtek dalej zazdrościł Izie wszystkiego - a najbardziej jej mądrości. Zdawał też sobie z tego sprawę i był na siebie zły, ale nic nie mógł z tym zrobić. Aż pewnego dnia spotkał kumpla Władka z szóstej klasy.
- Wiesz, ja już nie mogę z tą Izką! Jak ona mnie denerwuje tym ciągłym zgłaszaniem i takimi dobrymi odpowiedziami – powiedział Wojtek.
- Ale ty jesteś głupi, przecież to jasne, że ona w nieuczciwy sposób się tego dorobiła. Nie zdziwiło cię, że jest za ładna i za mądra jak na swój wiek?
- No trochę.
- Ona na pewno rzuciła na siebie urok, który powoduje, że jest mądrzejsza od ciebie. Nie czytałeś żadnych książek o czarnej magii? To jest możliwe.
- No coś tam słyszałem, ale czy to pewne?
- No jasne! - powiedział Władek.
I tak ziarno niepokoju, które zasiał Władek rosło w Wojtku i budziło w nim rozpacz i złość. Postanowił coś z tym zrobić. W jego oczach Izabela stała się zła, choć tak naprawdę była bardzo, ale to bardzo dobra. Wojtak postanowił zacząć dokuczać Izie i robił to wyjątkowo dobrze. Pani w klasie na nic nie reagowała. I tak Władek jeszcze poduczył Wojtka, że trzeba to rozpowiedzieć po całej klasie, żeby wszyscy tak robili. Tymczasem Iza, która nie wiedziała o co tym wszystkim dzieciom chodzi, zaczęła po prostu chorować, nie chciała chodzić do szkoły i w ogóle to się załamała. Pewnego dnia Pani w szkole przyszła bardzo smutna i powiedziała:
- Słuchajcie, wasza koleżanka Izabela zachorowała. Musicie wszyscy, ale to wszyscy bardzo chcieć, żeby do nas wróciła.
- Ale po co? Przecież ona jest zła, to ja się powinienem najlepiej uczyć z klasy, a nie ta wredna magiczka Iza.
- Co ty mówisz Wojtek? Przecież Iza jest bardzo, ale to bardzo dobra i mądra. Dlaczego nie przyszliście do mnie z tym problemem, jeśli tak wszyscy znienawidziliście Izę?
- Ale... - i tu Wojtkowi zbrakło słów, gdyż zrozumiał, że to on i cała reszta klasy doprowadziła do tego, że Iza zachorowała. Zaczął płakać.
Tymczasem do klasy weszła Pani pedagog, aby wytłumaczyć dzieciom co się stało i jak to naprawić. Dzieci zaczęły odwiedzać Izę, a pierwszy poszedł Wojtek. Przeprosił za swoje zachowanie i wytłumaczył, dlaczego tak postąpił. Iza, która tak go denerwowała stała się jego najlepszą przyjaciółką.