spod długopisu spływa
bez puenty i finału
z każdym wersem ubywa
zaczynam kolejną strofę
litery się zlewają
i nic mi nie powiedzą
treść zgodnie przemilczają
a jednak wciąż go piszę
by poczuć powiew świtu
niczym ślepy podróżnik
na trajektorii bytu
nic nie znaczące słowa
w wyniku wielu przyczyn
zdając się na łut szczęścia
kończą mój wiersz o niczym