Bardzo daleko stąd, ale to bardzo daleko, daleko za górami, za lasami, za morzem pełnym gwiazd była sobie pewna kraina, która nazywała się Micgalowo. Było tam bardzo kolorowo, a przede wszystkim zielono. Żyli tam ludzie, zwierzęta oraz rośliny w idealnej harmonii i zgodzie. Żył też tam mały Jaś Mądraliński, bo tak miał na nazwisko i jego mały kotek Bonifacy, z którym uwielbiał rozmawiać. Pewnego dnia Jaś bardzo chciał się pobawić się ze swoim tatą, ale niestety przyjechał przedstawiciel handlowy i jego tata nie mógł się z nim bawić. Janek był bardzo rozżalony i zły, poszedł więc do kotka Bo, który zajadał małą myszkę i zapytał:
- Smaczna ta mysz?
- Tak bardzo dziękuję, a co ty taki nadąsany? – zapytał Bo.
- Oj, Bo... Wiesz, do taty ktoś przyjechał i tata musiał przestać się ze mną bawić.
- To naprawdę straszne. A co powiedział Stach?
- Powiedział, że ten przedstawiciel handlowy wkurza go jak mały piesek, który ujada, a jak go się wpuści do domu, to narobi na dywan.
- O, to bardzo w stylu twojego taty. Był zajęty i tyle.
- On ciągle nie ma dla mnie czasu.
- Musi zarabiać, to jest bardzo ważne. Rozumiesz, gdyby nie pracował nie miałby za co kupić ci bucików, czapki, nart i czerwonego rowerka, o którym marzysz..
- Tak wiem, ale czy mój Anioł Stróż nie mógłby się mną pozajmować? Czy Anioły umieją cokolwiek powiedzieć?
- Tak, to straszne gaduły. Odzywają się, gdy to jest niezbędne, taki mają rozkaz od Pana Boga.
- Aha.
- Ale ty to co innego Bonifacy, ty to jesteś w dechę!
-Tak wiem, choć połazimy po drzewach w lesie.
- Ok, to biegniemy! Kto pierwszy przy sośnie, ten jest cool!
- Ok!